Dziecko w przedświątecznej kuchni - pomocnik, czy utrapienie?

Małe dzieci, przedszkolaki, czy nieco starsze potomstwo często chętnie pomogłoby w przedświątecznych przygotowaniach w kuchni. Dzieci z radością dekorowałyby ciastka (można im wybaczyć, że czasem coś wyjedzie krzywo, a przy okazji udekorują siebie, stół i psa), chętnie mieszałyby składniki na ciasta świąteczne (to skutecznie spełni zablokowaną przez zimę potrzebę bawienia się w piasku, czy w błocie). Dzieci posługujące się nożem mogą, pod okiem rodzica, czy dziadków, pokroić warzywa na sałatkę. Okazuje się, że maluchy w kuchni są i zabawne i całkiem przydatne.

Niestety, wielu rodziców, zirytowanych przedświątecznym pędem i niezdarnością dziecka, wygania pociechę z kuchni. A szkoda, bo z tej współpracy mogłoby wyniknąć bardzo wiele dobrego.

 

Dziecko w kuchni potrafi przerodzić się w prawdziwego magika

 

Dlaczego dziecko powinno pomagać w kuchni?

Dzieci są zafascynowane kolorem, kształtem, smakiem, zapachem – ich zmysły są bardzo wrażliwe, a mózg niezwykle chłonny nowych doznań. Dlatego ogromnie dużo dzieci lubi gotować. Choć, niestety, wiele o tym nie ma się szans dowiedzieć, bo nie są dopuszczane do kuchni. Dziewczynki dostają plastikowe kuchenki i substytuty prawdziwych naczyń. Ale to w niczym nie przypomina prawdziwego bycia w kuchni, miejscu, które jest dla dziecka kompletnie magiczne. Chłopców się tam zasadniczo nie wpuszcza, bo to – podobno – nie przestrzeń dla nich. Ciekawe w takim razie, dlaczego najsłynniejsi kucharze świata, to, przeważnie, mężczyźni?

 

Kuchnia – zaczarowana przestrzeń

Rodzice boją się, że dzieci zrobią sobie w kuchni krzywdę – to podstawowy argument przemawiający za tym, by dzieci tam się nie pojawiały. Zapytać należy, w jakim stopniu kuchnia jest bardziej niebezpieczna od podwórka, przedszkola, czy nawet łazienki?

Dzieci kochają kuchnię. Żaden dorosły (nawet zagorzały miłośnik gotowania) nie doceni tego miejsca tak bardzo, jak dziecko, które poznaje kształty, zapachy, konsystencje i przeróżne formy. Bada rękami, oczami, językiem i nosem. I potrafi prawdziwie, w czysty i niczym niezakłócony sposób fascynować się tym nowym światem. Niech Państwo pozwolą swojemu dziecku na chwilę zabawy mąką. Niech w niej znajdzie się jajko. Dziecka nie ma. Będzie jak zaczarowane ugniatało malutkimi łapkami ciasto z takim przejęciem, jakby od tego zależały losy świata. Pozwalając dziecku pomagać w kuchni, uczy się je otwartości i daje upust jego twórczym pasjom. Siłą rzeczy, trzeba nad nim czuwać. To oczywiste. Ale można je uczyć, czego ma się wystrzegać i na co uważać.

 

Nie ma na to czasu!

Wielu pewnie powie, że na takie eksperymenty jest czas w tzw. dniach powszednich, nie w Święta. Nic bardziej błędnego. W tzw. dzień powszedni jest jeszcze więcej do zrobienia, więc na radość wspólnego gotowania nie ma czasu. A Święta – z natury swojej magiczne, kolorowe i nadzwyczaj ważne dla dziecka – zbudują w jego świadomości niezwykle dobre skojarzenia: jedzenie to przyjemność, radość tworzenia, a przygotowywanie go napawa dumą. Można w ten sposób, zupełnie bez zaangażowania, genialnie przygotować dziecko do jednego z bardzo ważnych elementów dorosłości – twórczego gotowania i odpowiedzialności za to, co się je.

 

Dorośli powinni dać dzieciom szansę na pomaganie im w kuchennych przygodach

 

Budowanie świadomości kulinarnej – i nie tylko

Mały pomocnik, którego zaangażuje się do pomocy w nawet najprostszych czynnościach przedświątecznych przygotowań, poczuje się bardzo ważny, wyróżniony. Będzie czuł, że rodzice mu ufają, że wierzą w jego możliwości. To kolejny, bardzo ważny etap w rozwoju dziecka – budowanie w nim przeświadczenia, że jest istotne.

I druga kwestia, która wiąże się z wpuszczeniem dziecka do kuchni – pokazuje mu się, że jedzenie, które widzi na stole, nie pojawia się tam samo, niemal magicznie, od razu gotowe. Dziecko zaczyna rozumieć, że gotowanie to proces przyczynowo-skutkowy, oparty na restrykcyjnych regułach – przepisach, odpowiedniej kolejność przygotowywania danej potrawy, szeregu różnych czynności.

 

Gotowanie uczy życia – to powie każdy, kto miał, jako dziecko, szansę gościć w kuchni na równych prawach z dorosłymi. Oczywiście, młody człowiek musi robić to sam, z własnej woli, nie z przymusu.

Niemniej – zanim wyrzuci się malucha z kuchni i odeśle przed telewizor, warto dać mu szansę, by stwierdził, czy sprawia mu to przyjemność. Nigdy nie wiadomo, dokąd go to zaprowadzi.

 

Krystian Wawrzyczek, specjalista z zakresu żywienia, technik i technologii kulinarnych

Zdjęcia: Depositphotos

www.prestizowakuchnia.pl

 

 

Szukaj nas tutaj:

 

               

 

 

 

Artykuły powiązane

Przejdź do galerii