Nasi Drodzy Czytający, zaczniemy dziś od pełnego pocieszenia zdania - dobrej jakości, nowoczesne patelnie klasy Premium i Super Premium NIE ZABIJAJĄ. Wbrew powszechnej opinii paranoików i szaleńców, którzy mierzą promieniowanie kosmiczne i odnoszą je do „promieniowania” materiału, z którego zrobiona jest patelnia, ten sprzęt bardzo, ale to bardzo, bardzo, bardzo, bardzo sporadycznie przyczynia się do wyprawiania nas do grobu. Chyba, że smażymy 5 x dziennie 7 x w tygodniu przez 70 lat. Wtedy można go o złe zamiary posądzać.
Patelnie nie są źródłem całego zła świata tego, nie sprowadzają kataklizmów, nie są 7 kręgiem piekielnym, nie sprowadzają dżumy, czy innych, biblijnych plag.
Nie ironizujemy! Powyższe piszemy z głęboką powagą.
Świat zwariował
Mamy to piekielne szczęście, że nasz kontakt z wariatami różnej maści jest ograniczony. Ale czasem zdarza się, że któryś się przedrze przez starannie zastawione zapory. I wtedy przyjdzie nam wysłuchiwać pytań, czy patelnia ABC zabije go powoli, czy nagle. Czy ekologiczne aluminium, z którego zrobiony jest szkielet, czy pas aluminium, zatopiony między warstwami stali, a który pozwala patelni doskonale szybko się nagrzać i tym samym zdrowiej smażyć (bo w niższych temperaturach), nie sprawi, że rzeczonemu wariatowi-smażącemu wyrosną czułki oraz macki i zmienią nieodwracalnie jego DNA w Bloba Zabójcę?
Dowiadujemy się od takich oszołomów, że aluminium wypłynie na zewnątrz i jak rtęć zatruje wszystkich wokoło. Nie będzie nawet czekać do obiadu, bo już w trakcie smażenia jest wystarczająco toksyczne. Taki ktoś wie, że patelnia sprowadzi na niego śmierć. I tyle z rozmowy.
Niektórzy pytają, czy eko-aluminium nie będzie promieniowało i wysyłało podstępnie przeróżnych paskudztw w jedzenie. Tak, potwierdzimy, że patelnia, wrogi człowiekowi byt, wyśle sygnał podprogowy od razu w głąb gremialnej ludzkiej podświadomości i cały światowy organizm padnie w sekundę.
Prosimy, oszczędźcie nam takich rozmów i maili
Ile razy przyjdzie nam jeszcze tłumaczyć, że każdy, nawet super zdrowy bio-kalafior, czy najbardziej urodziwa marchewka, o kuszących truskawkach nie wspominając, mają w sobie więcej szkodliwych substancji, metali ciężkich i pestycydów, niż patelnia wydzieli przez /w całe pokolenia jej używających?
Telefon i komputer, czy telewizor są bardziej szkodliwe, niż nieszczęsna patelnia. Wychodzenie na tzw. świeże powietrze jest bardziej ryzykowne, niż smażenie wg sztuki.
Skąd ta patelniana paranoja?!!!
Mieszkasz w namiocie tlenowym?
W jak syntetycznych i hiper-zdrowych warunkach żyjecie, jecie i oddychacie, że przychodzi Wam, drodzy paranoicy, pytać, czy patelnia Was nie zabije? Są jakieś granice bycia mądrym inaczej. Jeśli ktoś liczy sobie w okolicy 35-lat w górę, na pewno ma za sobą, z reguły, dekady gotowania w najpodlejszych naczyniach świata. I ten ktoś nagle wpada w szał tzw. zdrowego gotowania, które polega na tym, że robi wszystko, jak robił (czyli w bardzo wielu przypadkach źle, niszcząc wartości odżywcze tego, co przygotowuje), a dostaje obłędu na punkcie nowej patelni, która musi być arcy-zdrowa – niezależnie od tego, co to ma znaczyć. Najlepiej byłoby, gdyby patelnia od razu zmieniła naturę świata i pozbawiła ludzkość cierpienia, chorób, problemów i, rzecz jasna, śmierci.
Powrót z Edenu
Czasem mamy wrażenie, że ktoś taki z Edenu na Ziemię się urwał i szuka tego, co zdrowe, by go rzeczywistość od razu nie ukatrupiła. Gdzie mieszkał przez całe swoje „poprzednie życie” - na Marsie, Księżycu? W próżni? Bez bakterii i wirusów, w arcy-sterylnym i zdrowym świecie?
A kiedy odpiszemy komuś, mniej, czy bardziej złośliwie (bo nie da się inaczej, racjonalizm nie wchodzi w grę, bo wariat działa na poziomie szalonych emocji), że dobre patelnie cenionych producentów nie zabijają - to się potem na nas obrażają. I całe szczęście! Wariatów uprzejmie prosimy o omijanie nas z daleka. Może jest ktoś, kto lubi sobie takie pogaduszki ucinać. My przekonywać, że mamy dobre i polecamy dobre, nie będziemy.
Tacy pseudo-gotujący powinni, zamiast kuchni, mieć laboratorium. Problem się rozwiązuje. Kupią patelnię, poszatkują na kawałki, czy plastry, przebadają każdy atom i wtedy będą mogli w spokoju smażyć.
Problem, bo gdy pogadać z takim kimś o tym, co w jego kuchni gości, okazuje się, że zbierany latami sprzęt jest wart może tyle, co naprawdę godne uwagi naczynie. Czasem jedno jedyne.
To by było na tyle.
Joanna Gawlikowska i Krystian Wawrzyczek
Grafika: licencja Envato Elements
Szukaj nas tutaj: