Uczucie znużenia i zmęczenia nie jest nikomu obce. Raz wynika z przeciążenia obowiązkami, innym razem z niedoboru stymulujących doświadczeń, popychających do przodu wyzwań. Sprawa oczywista. Męczy codzienność, męczą ludzie, sytuacje i te proste, i te skomplikowane, męczy świadomość ciągłych zmian w świecie, do którego trzeba się szybko dostosować. Męczy monotonia i rutyna, ale męczy też zbyt duża ilość wyzwań. Można tak wyliczać w nieskończoność.
A do tej długaśnej listy dodalibyśmy bardzo specyficzne, nadludzkie zmęczenie… wewnętrzną zmianą. To jest zupełnie niezwykłe, nie podlegające jednoznacznej klasyfikacji, czy ocenie zmęczenie.
Radykalna zmiana
2019 rok okazał się spełniać, od pierwszego dnia swojego istnienia, nasze potężne, wygórowane, nieco szalone przed-noworoczne postanowienie. Zdecydowaliśmy tak radykalnie zmienić życie, sposób myślenia, działanie prywatne i biznesowe, nasz związek, świadomość siebie i swoich marzeń, że wypadałoby się urodzić od nowa i w przyspieszonym tempie zrealizować te wszystkie założenia. Plan był ambitnie szalony. Okazało się, że los słucha! Da się zmieniać siebie w zwariowanym tempie. I to jest genialne w swojej naturze. I, jak pokazuje życie, też w swojej prostocie. Jak się zawziąć, bardzo wnikliwie siebie kontrolować, to można się zmieniać. Potoczne przekonanie głosi, że nie wymaga to większego wysiłku. Oczywiście, to bujda na resorach, bo wysiłek jest nieludzki.
Dzień, jak na najlepszych dopalaczach
Jesteśmy oszołomieni, oczarowani, zdziwieni i potężnie przerażeni tym, ile można zrobić w ciągu zaledwie kilku godzin. Ile można zebrać w sobie energii. Ile można się nauczyć nowych, a trudnych rzeczy, ile umiejętności można nabyć w extra-krótkim tempie.
Żeby nie było gołosłownie, kilka przykładów z życia wziętych. Wstajemy o 5:00, idziemy pochodzić w bardzo szybkim tempie po parku, robimy zakupy, jemy śniadanie i jeszcze nie ma 8 rano, a my już pracujemy.
Piszemy artykuły, tworzymy opisy produktów do naszych sklepów, dodajemy je, montujemy filmy, obsługujemy Klientów, synchronizujemy wysyłki paczek, działamy tak, jakby było nas tu ośmioro. Fakt, ratują nas przed wycieńczeniem krótkie, a częste przerwy. Za to nie pijemy kawy, nie wspieramy się żadnymi „dopalaczami” i nie jemy słodyczy.
Przy tym jesteśmy w stanie w kilka godzin zrobić to, co kiedyś robiliśmy w 3-4 dni. Coś się z nami stało… Ile z tego jest efektem wielkiego postanowienia o zmianie, a ile wewnętrznej siły, to już inna sprawa. Niemniej - działamy w hiper-tempie, ciągle coś odkrywamy, wymyślamy, tworzymy na nowo, modyfikujemy to, co stare, rozstajemy się z tym, co nie działa i zastępujemy nowym.
Mamy wrażenie, że nasza zmiana przyspieszyła wykładniczo. Tak bardzo, że każdego dnia jesteśmy dalej od siebie wczorajszych o 7-milowy krok. I to jest genialne wrażenie, porywające uczucie.
Zmiana dodaje skrzydeł
Teraz już bez stresu stawiamy czoła różnym trudnym sytuacjom, bo zdołaliśmy zamordować w sobie skłonność do negatywnych myśli. Jeśli coś nie udaje się od razu, twierdzimy z przekonaniem, że uda się jutro. I samo przyjdzie. I przychodzi, co jest najbardziej niesamowite.
Wszystko extra, ALE…
Wycięcie rodem z kosmicznej próżni
Wszystko kończy się, jak ręką uciął, około 17-tej. To czas, w którym przychodzi takie zmęczenie, o jakim nigdy wcześniej nie mieliśmy pojęcia. Obiad, relaks, leniuchowanie i… zombie time. Nie ruszymy ręką, nogą. Zasypiamy, jak przedszkolaki, o 21-ej. Śpimy snem kamiennym. Mogłaby obok wybuchnąć noworoczna petarda, mogłaby być burza stulecia. Nie mają z nami szans. Śpimy. Bez snów, kamieniem, do 5-tej rano. Wstajemy tak wypoczęci, jakbyśmy byli cały czas na wakacjach.
Niby normalne zmęczenie, ale normalnym nie jest
Nie byłoby w tym wszystkim nic zdumiewającego ani tym bardziej zasługującego na artykuł, gdyby nie fakt, że to zmęczenie jest totalnie anormalne, dziwaczne, nowe. Trzeba się z nim oswoić, jako z kolejnym, nieuniknionym etapem wielkiego przetwarzania, czyli zmiany, o której dużo i chętnie piszemy.
Ciężko bardzo takie zmęczenie opisać. To tak, jakby się Wam w którymś momencie „wyłączała” rzeczywistość.
Dzieje się, dużo, mocno, intensywnie. Ale temu dzianiu towarzyszą wyłącznie dobre myśli i emocje. I tak do tej nieszczęsnej 17-tej. A potem nagle, niespodziewanie, jakby się umysł resetował, wyłączał. Można to opisać tak, jakby myśli „odpadały” z mózgu, jak jesienne liście z drzewa. Niesłychane, nieziemskie, niezwykłe doznanie. Wręcz transcendentne.
Magiczny spokój
Rozmawialiśmy z wieloma ludźmi, którzy - na różnym etapie życia i w przeróżny sposób - narzucili sobie chęć zmiany. Ale mówimy tu o chęci obsesyjnej, graniczącej z manią. To nie może być taka chęć pospolita, banalna, na pół gwizdka. Chodzi o chęć najgłębszą, jaką dasz radę w sobie wzbudzić. Tak ogromną, że czasem masz wrażenie, że wewnętrznie eksplodujesz, kiedy się to, na co czekasz, nie stanie.
I wszyscy, którzy się tak drastycznie i dramatycznie zmieniali, mówią o towarzyszącym zmianie spokoju, który się rodzi z niezwykłego, kosmicznego zmęczenia. To tak, jakby mądry organizm powalał nam szaleć przez kilka godzin, a potem wymuszał definitywny relaks. Ale relaks pozorny, bo w tym czasie, kiedy my śpimy, głowa układa sobie po swojemu to, co zrozumieliśmy, przeżyliśmy, co udało nam się zmienić.
Musi być równowaga
Jeśli dotrzesz do etapu, że możesz przenosić góry, a potem przychodzi na Ciebie totalne „wycięcie”, nie walcz z nim. Zostaw sprawy swojemu biegowi i z ciekawością obserwuj, dokąd Cię to zaprowadzi. Doświadczenie jest nadludzkie! Ale nigdy, przenigdy nie odbieraj sobie czasu na ten wymuszony, bo absolutnie konieczny relaks. Zmiana jest angażująca, stąd dla równowagi musi pojawić się czas totalnego obezwładnienia. A im szybciej, mocniej i intensywniej, dogłębniej się zmieniasz, tym bardziej restrykcyjny i angażujący będzie czas odpoczynku.
Joanna Gawlikowska i Krystian Wawrzyczek - badacze procesu zmian i towarzyszących im szalonych napadów energii i kosmicznego zmęczenia
Zdjęcia: Envato
Szukaj nas tutaj: