Gdyby zrobić ankietę na temat tego, czy jemy więcej, niż faktycznie potrzebujemy, wielu na pewno odpowiedziałoby w niej "zdecydowanie NIE". Fakty są, niestety, inne. Badacze stwierdzili, że jemy statystycznie aż 20% więcej, niż powinniśmy. A to bardzo dużo.
Niekontrolowane podjadanie
BBC emitowało kiedyś nadzwyczaj ciekawy program ilustrujący ten właśnie problem. Nagrywano to, co je testowana kobieta. Ona sama z kolei miała w specjalnym notesie zapisywać, co zjada. Efekty eksperymentu były intrygujące. Badana nie wpisała na swoją listę bardzo wielu pozycji, przeróżnych małych przekąsek, drobiazgów, po które sięgała niemal mimowolnie. To wszystko zarejestrowała jednak kamera. Oto dowód - podjadamy nieświadomie.
Jeśli ktoś miałby siłę przeprowadzić taki eksperyment na sobie samym, pewnie otwarłby szeroko oczy ze zdumienia, gdyby wyszło na jaw, co w niekontrolowany sposób podjada. Choć, można przypuszczać, że z eksperymentu niewiele by wyszło, bo "obiekt" kontrolowałby się, nie sięgał po cukierki, ciasteczka, chipsy, a jadał tylko to, co zdrowe i pożywne. Ostatecznie - zawsze chcemy dobrze wypaść we własnych oczach, to naturalne.
Jak "mierzymy jedzenie"
Okazuje się, że tym, co interesuje nas w przypadku jedzenia najbardziej, jest jego ilość, czy objętość, dopiero później jakość. Staramy się jadać z reguły zawsze identyczne ilości pożywienia. Nie jest istotne, czy jedno jest bardziej kaloryczne, niż inne. Trudno jest, co oczywiste, liczyć kalorie zawarte w posiłkach, prosto za to jest "ocenić" jego ilość.
Trudno się nie uśmiechnąć, pisząc te słowa. Wiele w tym racji - sami się do tego przyznajemy. Skoro jadamy z reguły 3 naleśniki z warzywnym nadzieniem, prosimy o taką samą ilość naleśników z kremem czekoladowymi i bitą śmietaną. Bo mają być 3… A to, że te drugie są wiele bardziej kaloryczne i wystarczyłby nawet jeden, by dobrze się najeść - nie gra tu wielkiej roli.
Tkwimy w świecie nieprawdziwych przekonań - pełny talerz nas nasyci, połowa już nie. A to, niestety, wielka nieprawda. Wszystko zależy od naszych przyzwyczajeń i nawyków żywieniowych.
Wszystko rośnie!
I kolejne kuriozum - z którego mało kto zdaje sobie sprawę, bo ciężko jest się nieustannie kontrolować. Potrzebowalibyśmy mieć dwa mózgi - jeden do zwykłych, codziennych czynności, a drugi po to, by ten pierwszy nieustannie sprawdzał. Skoro jednak natura poskąpiła nam drugiego, mądrego organu, radzimy sobie, jak umiemy. Dlatego ulegamy presji dużych opakowań. W czym rzecz?
Naukowcy sprawdzili, że rosnące opakowania zwiększają ilość spożycia danego produktu. Kupujesz dużą torbę frytek, usmażysz je, czy upieczesz całe. Nie ma tu znaczenia, o jakim typie pożywienia jest mowa.
Dodatkowo - wraz z rozmiarami opakowań (które w ciągu 30 lat powiększyły się aż pięciokrotnie) rośnie też kaloryczność potraw. I tak, np. mała porcja frytek miała w latach 60-tych około 260 kcal. Dziś ma ich ponad 610.
Mamy też większe naczynia, większe talerze, łyżki. To wszystko sprawia, że, chcąc, nie chcąc, jemy więcej. Jemy nieświadomie, nie analizujemy kalorii, więc szukamy gdzie indziej informacji, że jesteśmy już nasyceni - jeśli mamy przed sobą pusty talerz, znaczy, że najedliśmy się odpowiednio.
Dział PR Grupy NasTroje
Zdjęcia: Depositphotos
Szukaj nas tutaj: