To, jak niektórzy szefowie traktują swoich pracowników, woła o pomstę do nieba. A niebo, jak to niebo, nierychliwe, ale sprawiedliwe, kiedyś się zemści. Na razie robi to naszymi rękami. I, oczywiście, klawiaturą. Bo współcześnie boski gniew przejawia się w Wordzie, na YouTube albo na Facebooku, czy innym Instagramie.
Inicjały bohaterów naszej historii pozmienialiśmy. A panów nie przypadkiem nazwaliśmy W.C. Z czymś się Wam to kojarzy?
Zaczęło się niewinnie… czyli od K., która jest odpowiedzialna za wszystkie kataklizmy świata
Nasza bohaterka, nazwijmy ją K., pracuje w dużej firmie zarządzanej przez Panów W. i C. Kobieta jest nieziemsko spolegliwa, zaangażowana, mówi, że praca to Jej drugie dziecko. A ponieważ mamy z Nią kontakt od sporego już czasu, wiemy, że nie przesadza. Można na Niej polegać, a to jest, w pojęciu każdego, kto prowadzi własną firmę, totalnie bezcenne.
Więc K. będzie w naszej opowieści tym pozytywnych bohaterem. Jasne, pewnie ma swoje za uszami, ale teraz to nie gra istotnej roli. W pracy jest świetna.
Dodatkowo, K. ma moc i naprawdę zwalające z nóg umiejętności. Jak twierdzą Jej szefowie, wywołała niedawny konflikt zbrojny (był rok 2022), podwyżkę cen gazu, popandemiczny kryzys i inflację. Kiedy to wszystko wyszło na jaw, zaczęliśmy darzyć Ją jeszcze większym szacunkiem. Ma, babka, moc!!! Super z kimś takim pracować, bo pewnie Jej moce działają i w drugą stronę (czyli potrafi miliony zarobić przed śniadaniem). Tylko nie wolno Jej do siebie zrażać. Ale tego panowie W. i C. w swojej wielkiej mądrości jeszcze nie pojęli.
Panowie-szefowie w szale, czy o tym, co się dzieje, gdy źle się dzieje
Panowie W. i C. rządzą swoją dużą firmą już od kilku dobrych lat. Kiedyś wszystko szło gładko, było ok, więc oni sami nie pokazywali swoich straszliwych, a prawdziwych paszczy (sprawiedliwa klawiatura nie pozwala na użycie słowa - „twarzy”). I wszyscy byli jako tako zadowoleni. Później na horyzoncie pojawiły się wymienione powyżej kataklizmy i sprawy zaczęły się sypać.
Bo kiedy, podobnie jak i resztę świata, firmę Panów W. i C. dotknęły globalne problemy, ekonomiczny zastój i reszta kłopotów, zaczęło się dziać coraz gorzej. K. (i pozostałe Panie zatrudnione w firmie) poczuła, że atmosfera w pracy staje się nie do zniesienia, narasta agresja, jest coraz gorzej i trudniej.
Frustracja obu stron - zatrudnionej i zatrudniającej - sięgnęła zenitu. Doszło do tego, że K. bała się odbierać telefony od szefów, którzy nie przebierając w słowach, obciążali Ją odpowiedzialnością za wszelkie, małe, duże i olbrzymie problemy firmy, Polski i całego świata.
Nie chcemy sobie nawet wyobrażać, jak wyglądały spotkania twarzą w twarz, kiedy cały zespół zbierał się na obgadanie ważnych spraw. Wiemy z opowieści K., że trudno się było po czymś takim pozbierać przez dobre kilka dni. Panowie W. i C., kierując się iście „toaletową” finezją, mieszali swoje pracownice z sami wiecie czym… Myślimy o błocie, oczywiście!
Panowie W. i C., których poziom IQ, empatii i kultury osobistej utknął na poziomie rozwoju karalucha, mieli wrażenie, że ich pracownice są ze stali. Obce im są emocje i uczucia, o IQ nawet nie wspominamy. Pewnie się jeszcze biedni W. i C. nie dowiedzieli, że biuro to nie knajpa i po ryjach się tam nie tłucze, a gada do ludzi po ludzku.
Gdzie są granice?
Pytanie, czy można poniżać, upokarzać, obciążać pretensjami swojego pracownika za wszelkie firmowe problemy, których pojawia się codziennie całe mnóstwo?
Czy człowiekowi, który zatrudnia drugiego człowieka, ktoś dał prawo robienia z niego niewolnika? Czy może nim bezkarnie pomiatać, doprowadzać do skraju wytrzymałości? Bo to, co dzieje się w firmie Panów W. i C., niewiele różni się od sytuacji czarnoskórych nieszczęśników na dawnych plantacjach.
Biczem po plecach! Tak, trzeba przyznać, że to bardzo skuteczna metoda zarządzania!!!
Co ciekawe, kiedy po czasie w firmie zaczęło się dziać lepiej, a sytuacja na świecie i w Polsce się powoli uspakajała (dzięki Ci, wszechmocna K.!), panowie nadal traktują swoje pracownice jak…, jak…
No i stało się! Nam, wygadanym zawsze, zabrakło porównania. Wyobraź sobie coś najokropniejszego na świecie i wstaw na to miejsce.
Kiedy niemal wpadasz w histerię na widok Jego nazwiska na ekranie telefonu…
Kiedyś K. opowiedziała nam, że nie daje rady, bo, mimo iż twarda z Niej babka, przestała sypiać i chyba niewiele Jej brakuje, by wpaść w nerwicę. A, jak wie niejeden, z takiego stanu ciężko się wydrapać.
Życie K. zaczęło się powoli sypać. Cierpieli najbliżsi, cierpiała Ona sama, bo wszystkie Jej myśli krążyły wobec tego, co robiła tak bardzo źle, że zasługiwała wyłącznie na koszmar oskarżeń, wieczną krytykę i niezadowolenie. Nie spała, niemal nie jadła, przestała rozmawiać z rodziną. Wpadła w zaklęty krąg zamartwiania. I co najgorsze, zaczęła się bać każdego następnego dnia w pracy. Niedzielny wieczór jawił się jako prawdziwy horror.
Niezależnie od tego, jak bardzo by się starała i tak było na Nią, gdy cokolwiek szło nie tak. Oto, jak pracuje się w firmie zarządzanej przez szaleńców. Pozornie dorosłych, odpowiedzialnych ludzi, którzy nie panują nad sobą, pastwią się nad pracownikami i wyładowują na nich swoją nieopanowaną frustrację.
Nie, nie zasługujesz na noc ze mną, wynaturzeńcu!
Ten tekst jest protestem przeciwko traktowaniu drugiego człowieka w tak podły sposób. Nikt, absolutnie nikt nie zasługuje na to, by jakiś nie radzący sobie z rzeczywistością oszołom, zwany szefem, robił z niego worek bokserski.
K. ma prawo spać spokojnie. Bez śnienia o świrach, z którymi przyszło Jej pracować. Bo oni nie zasłużyli na to, by poświęcała im sekundeńkę cennego, wolnego czasu. A tym bardziej nocy!
PS
Tych, którzy przypuszczali, że tekst będzie o całkiem innej nocy, gorąco przepraszamy. Nie było naszą podłą intencją wpuszczać Was w maliny.
Joanna Gawlikowska i Krystian Wawrzyczek, którzy wcale nie boją się Panów W.C.
(choć im się dziś narazili straszliwie) i w wielkim poważaniu mają ich ogromny gniew.
Nie dość na tym, chętnie by im bluźnierskie paszczęki szczotkami do kibla wypucowali.
Ilustracje i zdjęcie: Grupa Nas Troje