Zapraszamy Was do drugiej części naszego nieco wspominkowego artykułu o tym, jak pracowało się kiedyś w domu i o tym, jak dziwacznie ludzie (w tym i my) o takim zajęciu myśleli. Czy kiedyś było łatwiej, czy trudniej pracować w domu? Przeczytajcie.
Nikt nie uczył pracy w domu
Wyrośliśmy w komunie (nie „ludzkiej”, ale w parszywym systemie PRLu). Wtedy mało kto mógł pracować u siebie, a jeśli to robił, to z reguły sprzedawał coś i ciągle się przemieszał, czyli faktycznie pracował poza domem. Ale bardzo niewielu było takich, którzy „pracowali głową” w domu, bo system na to nie pozwalał. Generalnie ludzi pracujących u siebie i na siebie miało się wtedy w wielkiej pogardzie. Wychowaliśmy się w takich czasach i gdzieś głęboko tkwiło w nas takie straszne przeświadczenie. Oczywiście, przez lata nawet by nam do głów nie przyszło, że podświadomie bojkotujemy własną pracę w domu. Ale tak właśnie było.
Teraz świat pomaga pracującym w domu - albo i nie
Jest milion kursów, książek, seminariów, webinarów, youtuberskich rad, porad, sugestii, na każdym kroku znajdziesz informację, jak sobie taką pracę w domu zorganizować, co zrobić, by od początku szło możliwie sprawnie i gładko. Wiele byśmy dali, żeby nam kiedyś ktoś choćby ułameczek tego przekazał.
Okazuje się jednak, że fakt, iż wiedza jest na wyciągnięcie ręki, wcale nie świadczy o tym, że ludziom jest łatwiej zacząć. Czyli - kiedyś było paskudnie, a teraz też nie jest zbyt dobrze i różowo.
Niby jest teraz łatwiej pracować w domu. Jak Ci coś nie wyjdzie, możesz zacząć jeszcze raz i jeszcze raz. Tak do upadłego. Ale z drugiej strony jest taka ilość rozpraszaczy, że współczujemy gorąco wszystkim, którzy zaczynają pracę w domu. Można wybić się z rytmu działania w sekundkę i nie wrócić do niego przez cały dzień. Teraz trzeba osiągnąć mistrzostwo świata w skupieni i trzymaniu się za, przysłowiowy, ryj.
Pracując w domu, można odnieść niezwykły sukces
Na szczęście i ci, którzy pracują w domu, też mogą odnieść spektakularny sukces. Tak samo jak i Ci, którzy pracują poza domem. Ale często jest to mierzone w długich latach mozolnej pracy i specjalizacji. Jeśli założysz, że masz siłę być samemu sobie szefem, że pokonasz czysto ludzką niechęć do bycia konsekwentnym i będziesz od siebie wiele wymagał, dasz radę. Bo praca w domu jest możliwa. Nie dość na tym, może dawać wiele pieniędzy i jeszcze więcej satysfakcji. Trzeba tylko naprawdę się ze sobą dobrze czuć i na początku nie pozwolić sobie na folgowanie. A to jest trudne, co tu dużo gadać.
Samotnik
Niewielu, niestety, ma szczęście być znanym autorem książek, czy programistą, nad którym nie wisi szef. Specyfika ich pracy pozwala na działanie nieco poza światem. Jest jednak niewielu ludzi, którzy dzięki pracy w domu od ludzi właśnie mogą się odciąć. Bo, z reguły, to właśnie ludzie są ich Klientami. I tu kolejne wyzwanie. Musisz lubić albo rozmawiać przez telefon, albo pisać, skoro siedzisz w domu. Jedno z nas miało z telefonami kłopot, a z pisaniem też było na początku różnie. To były naprawdę potężne i trudne do pokonania przeszkody. Ale z drugiej strony pokonanie swoich ograniczeń było piekielnie satysfakcjonujące. Oczywiście, zeszło na to mnóstwo czasu.
Pracując w domu stajesz się samotnikiem, bo taka jest natura rzeczy. Dlatego, jeśli ludzie są Ci konieczni do życia, jak powietrze, nawet nie próbuj pracować w domu. Chyba, że stworzysz sobie działający wraz z Tobą zespół. I będziecie razem w Twoim domu tworzyć historię. Tyle, że wtedy dom staje się bardziej biurem, niż domem. I wracamy do punktu wyjścia.
Musisz też poznać swoją naturę na tyle dobrze, by umieć spędzać w samemu sobie narzuconym zamknięciu i swoistej izolacji sporo czasu, tyle, ile trzeba na pracę. W 8-godzinnej pracy wiesz, kiedy kończysz. Tu nic nie wiesz, bo czasem praca Cię sama sprowokuje, by siedzieć do oporu. A czasem możesz mieć cały dzień wolny, bo tak się sprawy ułożą. Czyli - pracując w domu, musisz mieć otwartą głowę i tolerować zmienność. Musisz się zaprzyjaźnić z chaosem, nie dając mu się pochłonąć.
Multispecjalista przy kasie
Czasem, pracując w domu, stajesz się też multi-specjalistą. To wymusza sytuacja - nie dasz rady skoczyć za róg, do innego biura, żeby ktoś, kto się czymś zajmuje, coś dla Ciebie, czy za Ciebie zrobił. Z reguły, pracując u siebie, jesteś skazany na płacenie za różne usługi. A jeśli Cię nie stać - z automatu - musisz się różnych rzeczy nauczyć. I to jest fajne. Bo po latach okazuje się, że potrafisz tyle, co kilku ludzi w jakieś firmie.
Nawet, jeśli masz multum przyjaznych Ci znajomych, czy bardzo duże pieniądze na płacenie zewnętrznym firmom i specjalistom, ich usługi, czy pomoc wymagają czasu, mnóstwa ustaleń. A Ty, na pewnym etapie, jesteś zbyt wygodny, by biegać na spotkania, czy wyjaśniać swoje potrzeby i punkt widzenia. Czasem jest szybciej, kiedy zrobisz to sam.
To, oczywiście, nie znaczy, że trzeba wszystko brać na siebie, bo takie rozwiązanie jest idiotyczne. Staniesz się wtedy zaharowanym niewolnikiem własnej pracy. I pozornej oszczędności z drugiej strony. Tu też trzeba logiki i ustalenia - co umiem zrobić doskonale, a co zrzucę na kogoś. Tyle, że tego kogoś nie ma pod ręką.
Praca w domu nie jest dla tych, którzy liczą każdy grosz. Oczywiście, zależy to od specyfiki branży, czy Twojej specjalizacji. Generalnie jednak jest tak, że często musisz wysupłać kasę, by ktoś coś dla Ciebie zrobił. A w firmie, gdzie jest wielu speców, ktoś załatwiłby to za Ciebie w ramach obowiązków, przysług, czy różnego typu słodkich przekupstw.
Praca w duecie
Jeśli pracujesz z bliską osobą - to bywa na początku (albo i później) podwójnie skomplikowane. Wyobraź sobie, że jesteś 24 godziny na dobę z kimś, z kim jesteś w związku. Wielu na samą myśl robi się słabo. Nam jakoś bezkonfliktowo udało się przejść nad tym do porządku dziennego, ale to, oczywiście, trwało. Do wspólnej pracy trzeba bardzo dobrej woli obu stron i piekielnej tolerancji plus anielskiej przyjaźni. Nie hiperbolizujemy. Nie wierzycie? Sprawdźcie.
Tu chodzi o to, że trzeba drugą osobę traktować jak współpracownika. Czyli - nie można mu pobłażać, wyręczać, tłumaczyć jego pomyłek. To taki dziwny układ, kiedy każdy jest szefem i pracownikiem równocześnie, będąc przy tym partnerem, z którym się wszystko uzgadnia. Roztrojenie jaźni murowane. Trudne to, co tu dużo mówić, ale wykonalne. Niestety, stworzenie recepty, jak to zrobić, chyba przekracza ludzkie możliwości. To albo zaskoczy i wyjdzie, albo nie wyjdzie i nic tego już nie poklei. Wtedy trzeba zdecydować się na pracę osobno.
Jednak musisz spróbować, jeśli czujesz, że to jest to, o co chodzi, bo inaczej się nie przekonasz. Nie da rady teoretyzować. To operacja na żywym związku.
Praca w domu nie oznacza nędznej jakości
Kiedyś istniało takie przedziwne przekonanie, że to, co robione w domu, może być nie do końca profesjonalne. Może być takie trochę chałupnicze. Jak mawiał znajomy „na sznurki powiązane”. A tu niespodzianka! To, że pracujesz w domu, nijak nie zwalnia Cię z obowiązku robienia wszystkiego jeszcze lepiej, niż gdybyś pracował pod skrzydłami potwornie wymagającego szefa.
Tak, czy tak, konkurencja czyha, czekając, kiedy się wywalisz. Patrzą Ci na ręce. A jeśli będziesz w branży znaczył dużo, będziesz pod jeszcze większą obserwacją i presją. Trzeba się z tym liczyć, niezależnie od tego, gdzie pracujesz - w domu, czy poza nim.
To, że siedzisz przy komputerze w piżamie, czy podartym, starym T-shircie nijak nie upoważnia Cię do pracy, której efekt będzie gorszy, niż wymaga tego branżowy standard.
Teraz, na szczęście, ludzie rozumieją, że miejsce, w którym pracujesz jest bardzo, bardzo drugorzędne. Kiedyś to znaczyło straszliwie dużo. Ludzie traktowali nas gorzej, kiedy dowiadywali się, że pracujemy w domu, mimo że nikt nas nigdy tam nie odwiedził. To było bardzo specyficzne doświadczenie. I choć robiliśmy coś sto razy lepiej, niż konkurencja, wielu popatrywało na nas podejrzliwie. Szczęściem dla wszystkich, mamy te czasy za sobą. Teraz raczej szanuje się tego, kto sobie sam radzi z organizowaniem pracy w domu, bo takie działanie oznacza, że jest konsekwentny i bardzo dojrzale myśli.
Warto, czy nie warto pracować w domu?
Powiemy z przekonaniem, że bardzo warto, bo ma to milion plusów. Ale ma też sporo minusów. Już teraz ich nie czujemy, bo praca w domu stała się naszym żywiołem, codziennością, „normalką”. Pytanie, czy faktycznie nadal pracujemy w domu? Mamy tu swoje biuro, które jest tak odrębne od całej reszty przestrzeni, że czujemy się w pracy. Zmieniamy myślenie, kiedy wchodzimy do tego pokoju. Inaczej ze sobą rozmawiamy. Inaczej precyzujemy oczekiwania. A że nie ma trzeciej osoby, w postaci szefa? Jest! Każde z nas jest swoim szefem i szefem drugiej osoby. Czyli, tak na dobrą sprawę, poza tym, że nie spędzamy czasu na docieraniu do pracy i że nie otacza nas jakaś grupa współpracowników (bo nasi też pracują w domu), to się od klasycznej, być może i Twojej pracy poza domem, niczym, ale to niczym nie różni.
Joanna Gawlikowska i Krystian Wawrzyczek - wielcy miłośnicy pracy w domu, których owa praca wychowała wedle swojej najlepszej wiedzy, choć często wbrew ich woli
Zdjęcia: Licencja Envato Elements
Szukaj nas tutaj: