Obecnie można kupić niemal każdy rodzaj i typ soli wydobywanej, czy pozyskiwanej różnymi metodami z najbardziej nawet egzotycznych zakątków świata. To rodzi pytanie, czy warto upierać się przy doprawianiu tylko jednym gatunkiem, czy typem soli? A może nadszedł czas, by odrzucić używanie pospolitej, warzonej, jodowanej soli, która nie ma w sobie za grosz wartości odżywczych?
Jak odszkodliwić sól?
Dla potrzeb artykułu stworzyłem słowo „odszkodliwić”. Jego etymologia jest prosta, więc nie wyjaśniam, w czym rzecz. Wszem i wobec mówi się o tym, że trzeba solić rozsądnie, że sól w nadmiarze jest szkodliwa. Ale poza tym, że fajnie wiedzieć o tym wszystkim, trzeba też tę wiedzę przenieść do kuchni i z odwagą plus zacięciem porzucić stare nawyki. A to boli, bo trzeba się przed sobą przyznać, że soliło się źle, w nadmiarze, niezgodnie z zasadami sztuki kulinarnej i czasem, niestety, byle czym. Byle było słone.
Jak odszkodliwić sól? Raz – kupuj dobrą jakościowo sól, najlepiej kamienną, czy morską, bo nie jest przetworzonym cieniem cienia soli, ale solą z prawdziwego zdarzenia. Dwa – kup dobry młynek do soli (np. mistrza młynków – francuskiej marki Peugeot), a przestaniesz przesadzać z jej używaniem. Trzy – stosuj się do zasady: każdy doprawia na talerzu.
Jakie typy soli warto wybierać?
Mamy dobrą, polską sól. Ale można też sięgać po wiele egzotycznych odmian - sól himalajską, różową lub czerwoną, czarną, szarą, niebieską. Każda zawiera odmienne witaminy, właściwości lecznicze i minerały. Stosując zamiennie dwa, trzy typy soli, dostarczysz organizmowi potrzebnych mu mikro- i makro-elementów.
Dobra sól jest droższa, niż przetworzony proszek zwący się, nie wiedzieć dlaczego, solą. Ale to też nie są wszystkie pieniądze. W końcu kupujesz ją dla siebie i najbliższych. Taka sól z prawdziwego zdarzenia posłuży Ci bardzo długo, bo jest naprawdę słona. Jeśli kiedyś musiałeś wsypać do zupy 2 łyżeczki soli, teraz wystarczy kilka obrotów młynka i efekt smakowy jest taki sam. Te kilka obrotów to zaledwie czubek małej łyżeczki do kawy. Widzisz, jakie mamy tu proporcje?
W testach wychodzi, że kilogram soli kamiennej możesz mieć na 6-7 miesięcy. Tak, dobrze przeczytałeś. Może starczyć i na dłużej. Warunkiem jest posiadanie młynka i zmiana nawyków solenia.
Solą kamienną strach przesolić
Jeśli wiesz (bo nauczyła Cię tego mama, babcia, albo dawna kuchnia PRL-u), ile masz wsypać do zupy, sosu, czy innej potrawy soli w proszku, o tyle – z reguły – nie wiesz, ile możesz wsypać do potrawy soli kamiennej. Łyżkę? Dwie? Pół? I właśnie dzięki tej obawie zaczynasz rozsądniej podchodzić do solenia. Solisz ostrożnie, by cały obiad nie poszedł w, przysłowiowe, diabły.
Kiedy solić?
Rozsądna szkoła solenia nie zakłada używania soli w trakcie gotowania, duszenia, czy pieczenia. Przyprawia się solą na końcu, rozsądnie i delikatnie, z wyczuciem. W przypadku smażenia trzeba posolić daną potrawę na początku jej przyrządzania. Też z głową.
Zwróć uwagę, że bardzo wiele produktów, które przyrządzasz, ma w sobie sól – mięsa, warzywa, ryby, itp. Dlatego nie warto z solą przesadzać. Ona powinna być traktowana jako dodatek, podkreślający smak i specyfikę danej potrawy.
Młynek ratunkiem na wszystko
Naukowcy już dawno temu dowiedli, że codzienne zapotrzebowanie na sól maleje, gdy używa się młynków do przypraw. Raz, że świeżo zmielona sól jest bardziej słona i wyrazista, więc nie trzeba jej dodawać tak dużo, jak warzonej. Druga kwestia – młynek ostrzega przed przesadą. Np. kręcisz 10 razy młynkiem nad garnkiem z zupą, a Twój mózg rejestruje, że już TYLE RAZY soliłeś. I to zaczyna Cię trzymać w karbach. I trzecia sprawa – młynek możesz wziąć do jadalni, by doprawić obiad. O tym pisałem w poprzednim tekście.
Spróbuj, zanim posolisz
Tu uwaga dla jedzących, przyprawiających solą na talerzu. Zaobserwowałem, że wielu ludzi próbuje jednego składnika dania, czy potrawy i na podstawie tego wrażenia smakowego dosala całość. Np. ziemniaki są mało słone, więc atakuje od razu rybę, czy surówkę, nie próbując ich. Rozsądnym jest sprawdzenie każdego z elementów, najlepiej razem, by dowiedzieć się, jak sumuje się smak. I czy soli faktycznie tu potrzeba. Może ryba jest wystarczająco słona i „dosoli” ziemniaki?
Sól, która wyruszyła z kuchni
Co intrygujące, jeszcze kilkanaście lat temu miejsce soli było wyłącznie w kuchni. Mało gdzie w jadalni gościła na stole dość nieapetyczna solniczka z tandetną solą, na jaką byliśmy skazani. Ale, kiedy masz młynek do soli, dajesz swoim gościom, rodzinie i wszystkim, których karmisz czytelny znak, że sami mogą sięgać po tę przyprawę. A Ty się wcale nie obrazisz, jeśli będą chcieli potrawę dosolić. Ale zrobią to na własną odpowiedzialność i na własnym talerzu.
Krystian Wawrzyczek, specjalista z zakresu żywienia, technik i technologii kulinarnych
Zdjęcia: DepositPhotos
Szukaj nas tutaj: